Nie muszę kochać siebie, żeby być dla siebie życzliwa. Nie potrzebuję miłości do siebie, by traktować siebie jak osobę, dla której chcę jak najlepiej.
Kiedy mój wewnętrzny krytyk zaczyna powiadać historie o mojej wadliwości i byciu niewystarczającą zadaję sobie pytanie, które pozwala mi nie utknąć:
Co by powiedziała, patrząc na tę sytuację, osoba, która kocha mnie najbardziej ma świecie?
To pytanie nie zmusza mnie do pokochania siebie, ale otwiera we mnie przestrzeń do dostępnej w każdym momencie życzliwości i czułości.
Od ciałopozytywności do ciałoneutralności
Idea pozytywnego stosunku do ciała ma długą historię. Już w epoce wiktoriańskiej pojawiły się reformy ubiorów jako sprzeciw wobec opresyjnych kanonów piękna. Współczesny ruch ciałopozytywności (body positive) był pierwszym krokiem do rozluźnienia ciasnej i sztywnej narracji o idealnym ciele. Narodził się w latach 60. XX w. jako walka o prawa osób o różnej masie ciała. Z czasem, szczególnie dzięki mediom społecznościowym, zyskał popularność, promował akceptację ciała i sprzeciw wobec sztywnych norm piękna oraz zaczął obejmować różnorodność rasową, wiekową, genderową, czy związaną z niepełnosprawnością. Jednak wraz z jego rozwojem pojawił się też nacisk na miłości do swojego ciała, co dla wielu osób brzmiało jak kolejna nierealna norma. Sama często sama słyszę w gabinecie - "Nigdy nie pokocham swojego ciała." Przymus miłości do ciała, zwłaszcza kiedy realnie doświadczamy niezadowolenia z niego, zamiast ulgi może przynieść poczucie winy i pogłębiać przygnębienie.
Kiedy hasło "pokochaj siebie" stało się narzędziem presji
Z miłości do ciała miała wypływać chęć dbania o nie i troska, co szybko podchwyciła branża beauty i fitness proponując kobietom produkty na cellulit, kremy ujędrniające, wieczorną pielęgnację w 10 krokach i wyszczuplające plany treningowe. Wszystko oczywiście w imię "miłości" do siebie, wypaczając pierwotny sens (czyli skupienie się na prawdziwej samoakceptacji) do powierzchownej troski i dalszej presji, by przybliżyć ciało do ideału. Nic dziwnego, że wiele kobiet poczuło się zagubionych.Czy, kiedy pokocham swoje ciało, nie mogę się odchudzać?Czy mogę o nie dbać, nie kochając go?Czy można pokochać ciało chorujące na otyłość, cierpiące lub inne niż w reklamach?
Ciałoneutralność - alternatywa wobec przymusu
W odpowiedzi na te dylematy powstała nowa idea - ciałoneutralność (body neutrality). Nie zachęca ona do bezwarunkowego kochania i celebrowania swojego ciała zgodnie z hasłem "jesteś piękna niezależnie od wszystkiego". Neutralność kładzie nacisk na akceptację bez wyznaczania oceny. Nie chodzi o to, czy myślisz, że Twoje ciało jest piękne, czy nie - twoja wartość nie jest z nim powiązana. Ciałoneutralność zachęca, aby spojrzeć na ciało z perspektywy jego możliwości i funkcji - nogi, które pozwalają biegać, ręce, którymi można przytulać. To w porządku mieć różne uczucia wobec ciała i wyglądu, biorąc pod uwagę fakt, że żyjemy w kulturze opresyjnych kanonów piękna. To perspektywa, która chroni przed frustracją wynikającą z wymogu "pozytywnej samooceny".
Ciało to ja. Kiedy piszę "moje ciało", moja pierwsza myśl brzmi: ciało nie jest moje - ciało to ja. Oczywiście sama używam zwrotów - moje ciało, moje myśli, moje emocje. Chcę tym samym pokreślić swoją podmiotowość - przecież to ja zauważam myśli, emocje i odczucia w ciele, dotyk, zapach, ból. Ale ciało nie należy do mnie, jestem swoim ciałem. To ja czuję, doświadczam, odbieram świat.
Alexander Lowen pisał, że człowiek, u którego istnieje taki rodzaj połączenia z ciałem, doświadcza harmonii wewnętrznej i z otoczeniem oraz na poziomie ciała stanowi źródło lekkości i żywotności. (A. Lowen "Duchowość ciała" 2006) Dziecko na początku całkowicie jest swoim ciałem, a następnie się od niego oddziela i zaczyna utożsamiać się ze swoimi emocjami, a swoje ciało widzi jako obiekt. Jeżeli rozwój przebiega w zdrowych warunkach, ciało nie jest oddzielone od emocji - staje się źródłem przeżywania, czucia i doświadczania. W życiu jednak pojawiają się przeszkody: niewystarczający dotyk na wczesnych etapach życia, eksperymentowanie z dietami, doświadczenia naruszenia cielesności lub przemoc.
Kiedy ciało staje się obiektem
W kulturze Zachodu większość osób ma przekonanie, że raczej posiada swoje ciało niż nim jest. Traktujemy ciało jako coś obcego lub jak maszynę, która służy naszej woli, da się ją ustawić i kontrolować. To podejście ujawnia się w wielu obszarach
zdrowie
- brak przyzwolenia na chorowanie, zmęczenie, odpoczynek
- przepracowywanie się kosztem jedzenia, picia, snu
- aktywność fizyczna
- nadmierne forsowanie aktywności fizycznej
- ćwiczenie tylko dla efektu wizualnego, wiązanie ruchu tylko z pożądanym wyglądem, a nie tylko z dobrostanem i równowagą w obszarze psychiki i ciała
relacja z jedzeniem
- obsesyjne liczenie kalorii - przecenianiu znaczenia zapotrzebowania kalorycznego i przekonanie, że bilans energetyczny musi być codziennie taki sam
- wybieranie jedynie "zdrowych" produktów bez uwzględnienia smakowitości, preferencji, przyjemności lub sytuacji
- przekonanie, że jedzenie słodyczy to odpuszczenie, słabość lub że wymaga zasłużenia
- sztywne, restrykcyjne diety
Przedmiotowe traktowanie ciała może również przejawiać się w skupianiu się na masie ciała, jako wyznaczniku zdrowia, nadmiernej koncentracji na kontroli masy ciała - zbyt częste ważenie się - oraz na nierespektowaniu potrzeb ciała i funkcjonowaniu w oparciu o zewnętrzne reguły. Wspólnym mianownikiem jest ocenianie siebie przez pryzmat wyglądu, masy ciała, obwodów lub kaloryczności posiłku oraz uzależnianie poczucia własnej wartości od stopnia kontroli nad jedzeniem.
Cena kontroli ciała
Wiara, że mogę całkowicie kontrolować swoje ciało, jego wygląd i potrzeby (w tym zapotrzebowanie kaloryczne, sen) długoterminowo prowadzi nie tylko do odłączenia się niego, ale również do cierpienia. Kiedy ciało spełnia standardy rozumiane przez nas jako wartościowe - jestem w stanie je kochać i akceptować. Kiedy nie -odrzucam je, nienawidzę, wstydzę się i chowamy się. Warunkowa to miłość.
Bywa, że w złości, gdy wysiłki na rzecz kontroli ciała nie przynoszą spodziewanych efektów, zaczynamy je karać:
"Nie miałam siły ćwiczyć - jutro zjem tylko sałatkę."
"Mój brzuch nie jest płaski - nie pójdę na przyjęcie."
Spotykam się z takim przekonaniem, że na jedzenie trzeba sobie zasłuży, że mogę zjeść coś słodkiego, kiedy sobie na to jedzenie zasłużę, np. jestem po intensywnym posiłku, jest pora posiłku, który sobie sama ustaliłam. Problem polega na tym, że kiedy zaczynamy jeść wg takich reguł, restrykcyjnych zaczynamy traktować ciało przedmiotowo. Przestajemy słuchać, czego potrzebuje, co mówi, jakie sygnały wysyła. To błędne koło, które odcina nas od naturalnej mądrości ciała.
Równowaga ruchu i odpoczynku
Innym obszarem, w którym uwidacznia się oddalenie od ciała jest aktywność fizyczna. Nasze ciało funkcjonuje w jedności dwóch przeciwstawnych procesów: aktywności ruchowej i odpoczynku. Nasze ciało jest stworzone zarówno do ruchu, biegania, skakania, wspinania się, schylania , jak i do regeneracji, leżenia, bezruchu. W zdrowej relacji z ciałem istnieje równowaga między tymi dwoma procesami. Możemy zauważyć, jak często przesuwamy się w stronę skrajności - albo forsujemy się nadmiernymi treningami, zrywami aktywności fizycznej przed wakacjami lub po świętach, albo zalegamy dniami przed ekranem. Przed czym wtedy odpoczywamy? Nierzadko przed trudnymi myślami, emocjami, niewyrażonymi uczuciami i problemami.
Kultura piękna i zysk z niezadowolenia
Kultura piękna również nie sprzyja integracji z ciałem. Traktuje ciało jak obiekt do ulepszania. Przemysł beauty i fitness zarabia wielkie pięniądze na kobiecym niezadowoleniu z ciała. Ciała są upiększane, operowane, rzeźbione i poddawane presji, w której nie ma miejsca na sen, odpoczynek i przyjemność. Z jednej strony słyszymy głosy o wolności wyboru i modzie, każdy może wydawać swoje pieniądze na co chce i decydować o swoim ciele (mam nadzieję, że słyszysz w tym ostatnim przedmiotowe jego traktowanie?). Z drugiej strony łatwo dostrzec, że presja nie jest prywatnym wyborem, lecz systemowym mechanizmem.
Droga ku życzliwości wobec ciała (siebie)
Ciało nieustannie komunikuje nam swoje potrzeby, w ciele możemy doświadczyć radości, ekscytacji, życia. W oddaleniu od ciała cierpi nasza witalność i doświadczanie życia w pełni. Proces oddzielania się od cielesności może zaburzać identyfikację z własnym ciałem, seksualnością i tożsamością.
Jest taki pomysł, że kiedy schudnę lub zbliżę się do kanonu piękna, będę szczęśliwa. A szczęścia możemy doświadczyć tylko w ciele - nie w wyobrażeniu idealnego ciała. Nasze ciało nie jest maszyną, wie czego potrzebuje, ma zdolność do samoregulacji, jeżeli tyko mu nie przeszkadzamy. Jeżeli nasze działania mu nie sprzyjają (np. niskokaloryczne diety, nadmierne treningi, posty, brak odpoczynku, przeciążanie ciała, unikanie doświadczania emocji) prędzej czy później da o sobie znać w postaci napięć lub odrętwienia. Nie chodzi o to, by nagle pokochać swoje ciało. Chodzi o to, by je usłyszeć i nie karać xa to, że nie spełnia cudzych standardów.
Jeśli czujesz, że sposoby kontrolowania ciała lub oddalania się od niego zawężają Twoje życie, to jest dobry moment, żeby zobaczyć, że jest coś więcej. Nie będzie łatwo. Zmiana zawsze niesie ze sobą konieczność rozstania się ze starymi strategiami. Ale kiedy zaczniemy dostrzegać, że takie rzeczy jak głodzenie się, przesuszanie, przeciążanie mają funkcję skrywania czegoś innego, do czego boimy się zajrzeć, łatwiej będzie nam być dla siebie łaskawymi. Możemy pomyśleć: "Moje zachowania mają sens. Moje strategie radzenia sobie nie są czymś, co mam znienawidzić, w przeszłości pozwoliły mi czuć tyle, ile byłam w stanie pomieścić." Kiedy myślę o kaloriach i masie ciała, sztywno planując jedzenie na cały tydzień, czuję się wyczerpana i przeciążona, co sprawia, że mogę mniej czuć. Mogę skupić się na kontrolowaniu jedzenia i swojego ciała zamiast na tym, co potrzebuje zadbania. I nie mam do tego dostępu, bo boję się tam zajrzeć. Można się bać.
Zrozumienie swojego ciała to pierwszy krok ku łagodności wobec siebie. Nie do przymusu miłości - lecz do życzliwości, która zawsze jest dostępna.